piątek, 22 marca 2013

Rozdział 52 "Los sprzyja nam, trzeba tylko trochę poczekać i nie działać pochopnie"

Reachel.

W mojej głowie był jeden wielki chaos. Czułam, jak wiruję, a świat razem ze mną. W pewnym momencie jasne światło stopniowo ciemniało, dzwonienie w uszach ustało, a wrażenie wirowania razem z nim. Zapanowała cisza i spokój. Znowu miałam ochotę otworzyć oczy.
Nagle zaczęło coś pikać. To było pikanie EKG. Nagle ktoś jakby westchnął ze zdziwienia i zaczął wołać lekarza. Czułam, że wokół mnie zaczyna się robić duże zamieszanie. Pikanie przeistoczyło się w jeden ciągły pisk urządzenia.
Umierałam.
Czułam jak zaczyna brakować mi powietrza.
Czułam jak moje serce zatrzymuje się.
Czułam jak już prawie odchodzę na drugą stronę.
  - Tylko spokojnie...! - słyszałam jak za mgłą. - Proszę wyjść...!
Echo odbijało się, czułam się jakbym była na najwyższej górze świata i ktoś do mnie mówił. Próbowałam dotrzeć do tego, co się dzieje.
  - Reach...! Obudź się...! - słyszałam już wyraźniej wołanie Freddiego.
  - Proszę wyjść...! - znowu nieznany mi głos rozkazał.
  - Reachel...! Słyszysz mnie...? - nagle doszedł do mnie głos zaniepokojonej Kate.
  - Powtarzam: Proszę wyjść...!
Głosy ucichły, nadal słyszałam jedynie pisk z EKG.

***

Powoli odzyskiwałam świadomość. Tym razem byłam w stu procentach pewna, że jestem w niebie. 
Jak człowiek czasami może się pomylić...
Z wielkim trudem otworzyłam oczy i zauważyłam, że w dalszym ciągu jestem w tej samej sali. W dalszym ciągu jestem na ziemi. Nade mną stał lekarz w podeszłym wieku. Widząc, że otworzyłam oczy uśmiechnął się do mnie.
  - Udało się... - szepnął. - Jak się czujesz?
Nie byłam w stanie powiedzieć nawet słowa, więc tylko bardzo lekko, prawie niewidocznie kiwnęłam głową. Lekarz odwrócił wzrok w stronę okna na korytarz. Także popatrzyłam w tamtą stronę. Oczy wszystkich skierowały się na mnie. Gdy zobaczyli, że patrzę na nich otworzyli je szerzej z niedowierzania. Kate stała tyłem do drzwi do mojej sali. Płakała wtulając się do Kendalla. Blondyn lekko ją odsunął od siebie i uśmiechnął się do niej. Kate nie była pewna, czy dobrze zrozumiała znak Kendalla. Ostrożnie zaczęła odwracać głowę w moją stronę tak, jakby miało coś ze mnie wyjść i na nią się rzucić. Oczy miała pełne łez, a makijaż był rozmazany po policzkach. 
Jej wzrok zderzył się z moim. Wyraźnie ją sparaliżowało. Zakryła usta dłonią, a z oczu popłynęły kolejne łzy - łzy szczęścia. Dziewczyna wbiegła do sali i objęła mnie bardzo mocno szlochając przy tym bardzo głośno.
  - Co ci strzeliło do tego pustego łba...?! - próbowała przestać szlochać i na mnie nakrzyczeć - nie wyszło jej.
Także ją objęłam i z moich oczu także popłynęły łzy - łzy wstydu.
Te sekundy sprawiły, że zdałam sobie z czegoś sprawę. Gdy stałam tamtego wieczoru na brzegu plaży Venice z myślą o samobójstwie miałam takie ostanie myśli:
  "Los mnie nie oszczędza... Dosłownie pod prąd..."
Gdyby los by mnie nienawidził to już bym nie żyła. Los dał mi szansę zmiany zdania. 
Pozwolił mi doświadczyć, że są osoby, które kocham, a one kochają mnie.
Los pozwolił mi zmienić życie wielu osobom. 
Zrozumiałam, że los sprzyja nam, trzeba tylko trochę poczekać i nie działaś pochopnie.
Przyjaciółka odsunęła się ode mnie i ścisnęła moją rękę dalej płacząc. Chcąc załagodzić sytuację - uśmiechnęłam się.
  - Przestań się mazać, ważoone - powiedziałam żartobliwym, ale trochę zachrypłym głosem. - Baba z ciebie.
Ona także się uśmiechnęła chcąc coś podobnego powiedzieć chcąc odpłacić się pięknym za nadobne. Nie pozwoliło jej na to krzyk i szybkie kroki dziecka.
  - Zostaw mnie! Ja muszę! -  słyszałam.
Freddie wbiegł do sali zdyszany. Jego wzrok spoczął na mnie.
  - Reach! - podbiegł do mnie i przytulił mnie.
Jak mnie go strasznie brakowało... Mój braciszek... 
Do sali wparował za chłopcem mój ojciec, także zdyszany. Zamurowało go, gdy mnie zobaczył.
  - ...Reachel... - podbiegł tak samo jak Fred i teraz w dwójkę mnie tulili.
  - Tato, miałeś jak zwykle rację - zaczął chłopiec. - Obudziła się.
Zamknęłam oczy i przygryzłam wargi chcąc tym razem powstrzymać łzy. Wszyscy weszli do mnie szczęśliwi z uśmiechami na twarzach.
  - Szczęście Boskie, że jesteś - powiedział z ulgą Logan.
Tata i Fred puścili mnie.
  - Strasznie się baliśmy - dodała Isabella przytulając się do chłopaka.
  - Wiem... - to była prawda.
Wszystko widziałam, jak wszyscy to przeżywali. Kate usiadła po mojej lewej stronie i położyła głowę na moim ramieniu.
Przypomniałam sobie nagle, że nurtuje mnie pewne pytanie...
  - Gdzie jest Jay? - zapytałam rozglądając się.
Wszyscy wymienili spojrzenia.
  - Gdzie ona jest? - powtórzyłam pytanie.
Wszyscy milczeli. Tak właśnie mijała sekunda po sekundzie. W końcu odezwała się jedna osoba.
  - Wyjechała kręcić film w Kanadzie - odpowiedziała beznamiętnie, cicho, ale zrozumiale Kate.
Uraziło mnie to strasznie. Prawie umarłam, a ona wyjechała film kręcić?! To nie w jej stylu...
James nagle odwrócił głowę w stronę drzwi do pomieszczenia. Reszta po sekundzie spojrzała w tym samym kierunku i odsunęli się ode mnie. Kate podniosła się i także odsunęła od łóżka. Przede mną w drzwiach stał Carlos. Oczy miał podkrążone i cały był blady. Ledwo stał na nogach. Najbardziej ze wszystkich zdziwił się zaistniałą sytuacją. Nie potrafił się ruszyć z miejsca. Wszyscy wyszli na korytarz zostawiając nas samych. Drzwi zamknęły się. Carlos nadal stał w tym samym miejscu. Nagle na jego policzku pojawiła się łza. Latynos odwrócił się i chciał wyjść. Ścisnęło mnie coś w sercu. Tym razem łzy same, bez mojej zgody ujrzały światło dzienne. Chwycił za klamkę, ale nie nacisnął jej. Odwrócił tylko głowę do mnie. Wyraźnie nie wiedział, czy w ogóle zasługuje, by tutaj teraz być. Widząc moje łzy zatrzymał się. Ledwo widocznie podniosłam dłoń chcąc go tym znakiem przywołać do siebie. Chciałam mu pokazać, że go potrzebuję. Chłopak ruszył wolnym, ostrożnym krokiem w moim kierunku. Wahał się między dotknięciem mojej ręki i wyjściem. Nie czekając ani sekundy dłużej to ja delikatnie opuszkami palców dotknęłam jego dłoni. Po chwili nasze palce były związane ze sobą.
  - Zostań... - wyszeptałam.

___________________________________________
PROSZĘ O KOMENTARZE : )

5 komentarzy:

  1. Ojej... już myślałam, że ona na prawdę umiera, ale na szczęście nie :D Ohh... czuje zbliżający się Happy endzik :)Mam nadzieję, że się w końcu pogodzą!
    Ahh... już sama nie wiem co mam napisać. Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. najlepsze opowiadanie ever :3 dawaj następny!

    OdpowiedzUsuń
  3. o jeju.. Ten rozdział jest zajebisty!! Poryczałam się przy końcówce. xD to było takie w chuj słodkie ( przepraszam za słownictwo ._. ) a ta końcówka! to zostań! ale Freddie. ALe Jay postąpiła strasznie chamsko. no nic... czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałabym Ci napisac to wszystko, co na tt :D
    Po prostu Kocham To!! A przy koncu to już płakałam.. ;p
    Końcówka romantycznaa *__* <3/ @aga138

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde boska końcówka ach, nie no pisz szybko kolejne chce wiedzieć co teraz się stanie no !!! Pisz szybko kolejny czekam !!!

    ~ Robyn

    OdpowiedzUsuń