[ 3 dni później ]
Reachel.
Poczułam lekki powiew wiatru co zmusiło mnie do otworzenia oczu. Okno znowu było otwarte na oścież. Brakowało mi powietrza w tej sali. Słońce już wyglądało zza horyzontu i przyświecało złotymi barwami. Nagle moją uwagę przykuło coś innego. Na szafeczce obok mojego łóżka stał wazon z ciemnoczerwonymi różami. Od razu wiedziałam od kogo. Uśmiechnęłam się pod nosem i pokiwałam lekko głową. Obok wazonu stała mała karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam w myślach.
"Dla mojego anioła. Jestem z Tobą. Wracaj do zdrowia. Carlos"
- Musiał, po prostu musiał - zaśmiałam się cicho.
Jeszcze raz zerknęłam na kwiaty.
- O... - zobaczyłam coś jeszcze innego.
Na mebelku stało nasze zdjęcie w złotej ramce.
Na widok fotografii szeroko się uśmiechnęłam. Z zamyślenia wyrwało mnie trzaśnięcie drzwi.
- Co tam masz, ważoone? - zapytała zaciekawiona Kate.
Bez mojej zbędnej odpowiedzi wiedziała co się dzieje.
- Widzę, że chłopak się nie oszczędza - rzuciła okiem na bukiet róż i puściła mi oczko.
- To nie wszystko - podniosłam i opuściłam brwi.
Podałam przyjaciółce karteczkę od latynosa. Chwyciła ją w swoje szczupłe palce i przeczytała po cichu wiadomość. Wyjrzała zza kartki papieru z chytrym uśmiechem.
- Co cię tak bawi, Kate? - sama zaczynałam się śmiać.
- Mnie?! Nic, kompletnie nic - podała mi kartkę i uniosła ręce do góry na znak poddania się. - Cieszę się twoim szczęściem - zaśmiała się.
- Już ja wiem, co ci po głowie, kochana, chodzi.
Pogawędka się skończyła na tych słowach. Dziewczyna pokazała palcem na ramkę ze zdjęciem.
- To jest to zdjęcie...? Co mi pokazywałaś kiedyś?
Zwróciłam wzrok na nie i znowu się uśmiechnęłam. Złota ramka w dalszym ciągu jasno błyszczała, jak nowa.
- Tak - odpowiedziałam i podałam jej fotografię.
- Ślicznie wyszliście - uśmiechnęła się szczerze.
- Już to mówiłaś - przechyliłam głowę i uniosłam brwi. - A gdzie są chłopcy? Nie widziałam ich tu od 3 dni.
- Kendall mi powiedział, że Steve ich nie oszczędza. Nagrywają "Windows Down" cały czas. Jemu ciągle coś nie pasuje i każde śpiewać jeszcze raz.
Blondynka zaczęła się bez opanowania śmiać.
- Masz dzisiaj wyśmienity humor, ważoone - chwyciłam ją za ramię bojąc się, że zaraz spadnie z taboretu.
- Zdaje ci się - ledwo łapała oddech i znowu zaczęła się śmiać. - To tak jednorazowo. Po tych stresach muszę...
Złapała kolejny raz oddech, żeby przestać.
- Muszę to wyrzucić z siebie- odetchnęła.
Ja wiedziałam, że to nie o to chodziło. Spojrzałam na dziewczynę ze wzrokiem mówiącym: "I ty mnie chcesz taki kit pocisnąć...? Next joke, please..."
- Ze szczegółami poproszę - powiedziałam bez owijania w bawełnę.
Ona zmierzwiła włosy i znowu zaczęła się śmiać.
- Zabrał mnie na przedmieścia, na pusty parking i... - kolejny wybuch śmiechem. - No i... no i...
- Wyręczę cię - podniosłam się. - Zrobiliście to.
Blondynka skoczyła jeszcze głośniej śmiejąc się. Ze śmiechu aż się popłakała.
- O piątej nad ranem przywiózł cię do domu, a wujek myślał, że tyle czasu siedziałaś ze mną - kontynuowałam.
Kate już nie wytrzymała. Prawie eksplodowała śmiechem. Bałam się, że zaraz przyjdzie lekarz i ją wyprosi.
- Dokładnie! - ledwo ją zrozumiałam. - Ha ha ha, dokładnie tak było!
Znowu usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Obie zwróciłyśmy głowy do nich. W szklanych drzwiach stała mama. Na jej widok Kate zerwała się jak oparzona.
- To ja was zostawię... - puściła mi oczko.
Matka podeszła do okna i lekko je przymknęła. Ja pod jej nieuwagę zaczęłam przyjaciółce pokazywać na migi, żeby mnie nie zostawiała, bo inaczej nic z niej nie zostanie. Nie posłuchała. Wybiegła z sali i zniknęła z zasięgu mojego wzroku. Teraz przy mnie stała moja matka. Ostrożnie usiadła na taborecie, na którym przed momentem siedziała przyjaciółka. Za bardzo nie wiedziała jak zacząć konwersację.
- Jak się czujesz...? - zapytała cicho.
- Wyśmienicie - odpowiedziałam oschle i krótko.
- Ładnie wyszedł - powiedziała pokazując palcem na zdjęcie w złotej ramce.
- Nie udawaj, że nagle go akceptujesz - odparłam mrużąc oczy. - Znowu próbujesz grać.
Kobieta wyraźnie się zmieszała. Chciała porozmawiać ze mną, jednak mnie coś blokowało. Jeszcze niedawno jej wybaczyłam, ale ja nadal nie potrafiłam normalnie spojrzeć jej w oczy.
- Słuchaj, wiesz, że nigdy się nie układało w naszej rodzinie - zaczęła ze skruchą.
- Mylisz się, było między nami idealnie - przerwałam jej. - Kiedy miałam cztery lata było idealnie. Potem było tylko gorzej. Wszystko się posypało. Tata już nie wyrabiał w pracy i przestał o siebie dbać, ty zaszłaś w ciążę z Freddim, a tego nie chciałaś. Praca była dla ciebie ważniejsza. Wysłałaś go do Szkocji, bo nie chciałaś na niego patrzeć. Wszystko dla ciebie było ważniejsze oprócz domu i rodziny. Mnie zmuszałaś wręcz do śpiewania przed publiką. Do tego te sceny, że nie mam prawa z nikim się spotykać. Te wszystkie plany przeciwko mnie i kłamstwa... - zabrakło mi powietrza. - ...Na co ci to...? Czujesz się usatysfakcjonowana...?
Chyba wtedy trochę przesadziłam. Widać było, że zaczyna żałować, a ja przejechałam się po niej jak po autostradzie. Postanowiłam siedzieć cicho. Powiedziałam, co chciałam jej już długo powiedzieć.
- Rozumiem, masz do mnie żal. Ja wiem - odezwała się w końcu. - Nie zamierzam się sprzeciwiać. Nieźle namotałam przez ten cały czas. Chciałam wszystkich poustawiać po kątach, a to ja sama potrzebowałam odmiany.
Byłam zaskoczona jej słowami. Jednak tego nie pokazywałam. Zachowałam kamienną twarz. Czekałam, co jeszcze powie.
- Już myślałam, że cię straciłam... - kontynuowała. - ...I to wszystko wina Carlosa...
Już otworzyłam usta, żeby jej przypomnieć, co przed chwilą mówiła. Ubiegła mnie.
- ...Przepraszam. Tak, tak, wiem. Już nic nie mówię.
Nastała chwila ciszy. Słyszałam tylko ciche pikanie EKG na zmianę z tykaniem zegara. Na szczęście ta chwila za długo nie trwała.
- Zawiodłaś się na mnie wiele razy... Na tacie z resztą też... Oboje nie jesteśmy święci - kontynuowała. - Rozmawiałam z Kate. Wszystko mi opowiedziała, jak to było.
Wytrzeszczyłam oczy na kobietę.
"Rozmawiała z Kate?! Ona z Kate?! Nie wierze..."
- Ta dziewczyna, Sabina w niczym nie zawiniła, prawda?
- Oczywiście, że nie - odpowiedziałam szybko.
- Carlos to dobry chłopak, tylko czasami trochę zagubiony...
Tylko słuchałam, co jeszcze o nim powie. Łapałam każde jej słowo.
- Z jednej strony prawie odeszłaś... - zaczęła.
Znowu otworzyłam usta, żeby jej przerwać i znowu mi się nie udało.
- ...Ale też z drugiej strony gdyby nie on to nie znaleźlibyśmy nawet twojego ciała...
Te słowa spowodowały, że siedziałam w bezruchu.
"Gdyby nie on...?"
- Jak to...? - nie dowierzałam.
- Wyciągnął cię - wytłumaczyła krótko.
Pokazałam jej na migi, że dalej nie rozumiem.
- Kate opowiedziała mi kiedy tonęłaś. Carlos wbiegł do wody i zaczął cię szukać. Dziewczyny już dzwoniły na policję, jednak on im zabronił. Sam chciał cię uratować. Szukał dobre dziesięć minut... i udało mu się. Przyjechała karetka, a on cały czas siedział przy tobie...
...ale kiedy byłaś już tutaj, on nie wszedł do ciebie. Stał cały czas na korytarzu i tylko ci się przyglądał ze łzami w oczach...
Tak, to była prawda, co mówiła... Pamiętam... Stał tam cały czas...
- Naprawdę masz szczęście, że go poznałaś... Taki chłopak to prawdziwy skarb... - powiedziała całkowicie szczerze i pierwszy raz od dłuższego czasu uśmiechnęła się.
____________________________________________________
PROSZĘ O KOMENTARZE : )
Wow..! Na prawdę się tego nie spodziewałam. o__0 Aż mi mowę odebrało. ;D Czekam z niecierpliwością na nn.;*
OdpowiedzUsuńPozdr. Pati
PS zapraszam do siebie na nowy rozdział. http://opowiadanie-o-btr.blogspot.com/
Racja, taki chłopak to skarb. Tylko chodzić i ze świeczką szukać podobnego :P
OdpowiedzUsuńKate to naprawdę wariatka i to trzeba przyznać, ale chyba każdy ma takie napady śmiechu ^,^
Czekam nn :*
supcioo! :D dawaj nastepny ; pp
OdpowiedzUsuńNie no super rozdział, coraz ciekawiej się to toczy xD ciekawe komu będzie jeszcze wybaczać xD ok, czekam na next pisz szybko !!!
OdpowiedzUsuń~ Robyn
Kicham, Kocham To :D
OdpowiedzUsuńTo wszystko takie.. Piękne :)
Czekam nn :*
I muzyka dobrana ;p
Xoxo/@aga138
Nie no , co tu dużo ówić, zajebisty rozdział :D Hahaha xD powiedz mi tylko, dlaczego TEGO nie opisałaś? :P Chętnie bym poczytała :D Co za głupawka. Ciekawe, czy ona wybaczy swojej mamie.. Ciekawe, ciekawe.
OdpowiedzUsuńTen liścik był taakii słoodkii <3
czekam na nn ^^
Bardzo ciekawie piszesz.. :D
OdpowiedzUsuńpowerlesss.blogspot.com
To jest zajebiste!! Masz super styl pisania i czekam na następny rozdział. ;D
OdpowiedzUsuńwww.bellakris.blog.pl